Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/11

Ta strona została skorygowana.

niają owej zbrojowni, nieco odmłodzonej dwoma tyrolskiemi karabinami, nabitemi, gotowemi do strzału.
Z takim zbiorem morderczego oręża, barbarzyńskich narzędzi, dziwnie mieszały się nader rozmaite przedmioty, jako to: pudełka oszklone, zawierające koronki, różańce, medaliki, Agnus dei, kropielnice, i ujęte w ramy obrazy świętych.
Jedno z owych malowideł na płótnie, jakiemi kuglarze przyozdabiają przód swych bud jarmarkowych, zawieszone było u poprzecznej belki dachu, prawdopodobnie dlatego, żeby się obraz nie psuł będąc zwiniętym przez długi czas.
Płótno to nosiło taki napis:
„Prawdziwe i pamiętne nawrócenie się Ignacego Moroka, przezwanego Prorokiem, w roku 1828 we Friburgu“.
Niedaleko od tych obrazów znajduje się kilka paczek z książkami, które opisują jakim to osobliwym cudem bałwochwalca Morok, nawróciwszy się, nabył naraz nadprzyrodzonej władzy, której oprzeć się nie mogą najdrapieżniejsze zwierzęta, o czem świadczą przedstawienia, dawane przez pogromcę, a będące najlepszym dowodem prawdziwości tego cudownego faktu.
Przez otwór w poddaszu bucha woń przykra, ostra, mocna i przenikająca. Niekiedy słychać głośne i mocne chrapanie, głęboki oddech, po którym następuje głuchy łoskot, jakby wielkich ciał przewalających się i wyciągających ciężko na podłodze. Jeden tylko człowiek znajduje się na poddaszu. Człowiekiem tym jest Morok, pogromca dzikich zwierząt, przezwany Prorokiem.
Liczy on lat przeszło czterdzieści; jest średniego wzrostu, nadzwyczajnie chudy i cienki, długie futro krwawo-czerwonego koloru, podbite czarnem, otula go całkowicie; cerę, białą z natury, powlekło barwą miedzianą życie wędrowne, jakie od dzieciństwa prowadzi, włosy jasno żółtawe, bez połysku, właściwe niektórym ludom