Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/381

Ta strona została skorygowana.

mijającym złym chwilom — rzekł z pogardą margrabia — jakgdybyśmy nie byli przygotowani do walki... jakgdyby walka nie dodawała nam nowych środków i sił... Bezwątpienia, czasy są złe.... ale nastaną lepsze... I wiesz, że prawie niezawodnie, za kilka dni, 13 lutego, będziemy mieli do rozporządzenia naszego na chwilę zachwianego wpływu...
— O! bezwątpietnia! sprawa medaljonów jest bardzo ważną!
— Dlatego tak się śpieszyłem z powrotem, abym mógł być obecnym wypadkowi, który jest dla nas tak niezmiernie ważnym.
— Dowiedziałeś się... o zdarzeniu które raz jeszcze o mało co nie obaliło tylu i tak pracowicie ułożonych projektów?
— Tak, zaraz po mem przybyciu widziałem się z Rodinem...
— Powiedział ci...
— O niepojętem przybyciu Indjanina i córek generała Simon do zamku Cardoville po dwukrotnem rozbiciu przez burzę, która wyrzuciła ich na brzegi... Pikardji... A sądzono, że dziewczęta są w Lipsku... Indjanin na wyspie Jawie... Środki ostrożności, tak dobrze były przedsięwzięte... Prawdziwie — dodał ze złością margrabia — powiedziałby kto, że niewidzialna moc opiekuje się tą rodziną!
— Szczęściem, że Rodin jest człowiekiem obrotnym i czynnym — rzekła księżna — przybył do mnie wczoraj wieczorem... długo rozmawialiśmy z sobą.
— I wyborny jest skutek waszej rozmowy. Żołnierz oddalony będzie za dwa dni... spowiednik jego żony został uprzedzony, reszta pójdzie sama przez się... jutro nie będziemy już mieli potrzeby obawiać się dziewcząt... Pozostaje jeszcze Indjanin... przebywający w Cardoville, dość niebezpiecznie raniony; będziemy więc mieli jeszcze czas do działania...