Strona:PL Sue - Awanturnik.djvu/47

Ta strona została przepisana.

stillac, że ten ostatni mógł słyszeć ich co do słowa, przewrotna zaś kobieta zachowywała się tak, jakby jej szło o doprowadzenie gaskończyka do szczytu cierpień.
— Youmalë — mówiła, rzucając dzikusowi słodkie i kuszące spojrzenie — Youmalë... jesteś moim panem... jestem tobie posłuszna... ale czyż to nie jest dla mnie rozkoszą?...
— A przede wszystkim jest to twoim obowiązkiem — wyniośle odparł karaib.
— Youmalë... ja żyję tylko dla ciebie... — ciągnęła rozkochana wdowa. — Jeżeli rozkażesz mi wypić puhar soku z owoców manrinelli, uczynię to bez wahania, byle ci dowieść, że wszystko poświęcę dla zrobienia ci przyjemności.
Zbliżyli się do okna gaskończyka tak, że musiał cofnąć się w głąb pokoju, aby nie spostrzegli, że ich podsłuchiwał.
— A, do djabła ciężkiego! — medytował strapiony — że kobieta kocha jednego mężczyznę, choćby ta miłość była i występna... to rozumiem... że kocha dwóch, no, to gorzej, ale zdarza się nieraz... ale, żeby kochała odrazu aż trzech, no, to... własnym oczom i uszom zaledwie wierzę! I przy tem wszystkiem jeszcze ofiaruje mi swą rękę!... Nie, tu można oszaleć... nie... niepodobna, bym pozostał dużej w tym zbrodniczym domu!... Na gwałt muszę stąd się wynosić... żebym tylko jeszcze zdołał odszukać kapitana „jednorożca“...
Nagle weszła mulatka, oznajmiając gościowi, że czeka nań kamerdyner. De Cronstillac ubrał się i uczesał przy pomocy czarnego niewolnika, poczem zeszedł do salonu dla powitania swej przyszłej małżonki, która niebawem nadeszła.
Na widok Sinobrodej, gaskończyk spiekł raka, jak żak.
Zawiniłem wczoraj wobec pana, pozwalając temu brutalowi, Myśliwemu Ludzi, pleść przy panu takie bzdury? — zwróciła się doń Angelika z uśmiechem. No, ale