Strona:PL Sue - Głownia piekielna.djvu/356

Ta strona została przepisana.

rodzaju... nabyłem przeto w téj mierze pewnego doświadczenia.
— Niestety! tak jest, i to nawet własnym kosztem mój biedny stary przyjacielu, — odpowiedziała Zuzanna przypominając sobie z jaką cierpliwą uległością ten zacny człowiek znosił tak długo szyderstwa któremi go ciągle prześladowała z powodu jego mniemanéj niezręczności, pozbawiającej go to oka, to palców.
— Otóż! moja Zuzanno, — dodał, nie lękaj się niczego... zobaczę puls twego siostrzeńca, i zbadam należycie stan jego, jak to zwykle czynił nasz starszy chirurg; jeżeli znajdę, że nasz odważny młodzieniec będzie się mógł podnieść i zejść chociaż tylko na godzinkę do salonu Panny Sabiny... to... Ale, nie, nie!... chwilkę jeszcze, — zawołał Segoffin, przytrzymując silną ręką Onezyma, który usłyszawszy imię Sabiny, już chciał wychodzić z łóżka. — Pozwól mój panie... jeszcze nie załatwiłem moich obowiązków lekarskich; bądź Pan łaskaw zachować się spokojnie... bo jeżeli nie... zabiorę mój list, i zamknę Pana tutaj... na dwa spusty.
Onezym westchnął tylko i milczał, poddając się z największą niecierpliwością badaniom Segoffina, który przy świetle lampy przyniesio-