Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/1674

Ta strona została przepisana.

ważne, iż trzeba koniecznie abym wydarł ci życie, albo zginął z twój ręki... A teraz słuchaj: żądasz żebym ci się zwierzył, chcesz tego?... mniejsza... jutro drogo mi to opłacisz!! Zresztą dziękuję ci panie, bo oddawna ukrywane troski dusiły mię... piekło zesłało mi powiernika! Otóż, tak jest, ubóstwiam moję żonę... ona pogardza mną... ona kocha innego... Tak jest... abym odzyskał jéj miłość, pragnąłem poprawić się... pragnąłem zacniejsze wieść życie... Jeżeli zaś nie wytrwałem w tych usiłowaniach... to dlatego że mię w nich ani utrzymywała, ani ku nim zachęcała jedyna osoba, zdolna natchnąć mię odwagą... a nawet gdyby chciała, przeistoczyć mię zupełnie... Teraz już zapóźno... Piérwsze usiłowania przyjęto ozięble i szyderczo. Wówczas zbrakło mi sił, wróciłem do życia, którego nicość czuję, ale które mię przynęca samą sprzecznością zwierzęcych wrażeń. Przebywając dzisiaj w pałacu Montbar, jutro zagłuszyć się w haniebnej jakiéj kniei... otóż, przyznaję, takie ostateczności miały dla mnie potężny urok... A pan który mię śmiesz ganić, wieszże przynajmniéj przez kogo i dlaczego nabrałem tak poniżających a dziwacznych nałogów?
Książę mówił z coraz większém uniesieniem; postrzegłem że gotów zwierzyć się z rzeczami nader ważnemi dla ostatecznego mojego postanowienia; lękałem się abym nieroztropném słówkiem nie prze-