Strona:PL Sue - Milijonery.djvu/87

Ta strona została przepisana.
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Kommendant do la Mirandière wychodząc z mieszkania Maryi, powiedział do siebie:
— Ba! ba! to tylko piérwszy wystrzał; mała się namyśli, a stara pójdzie po rozum do główy — Jéj sowie oczy mrugały na widok mojego złota, jak gdyby spojrzała na słońce w samo południe. A potém ich okropna nędza najwymowniéj za mną przemówi; ja wcale jeszcze nie rozpaczam. Dwa miesiące dobrego życia wygładzą ją dostatecznie i będzie najpiękniejszą dziewczyną w Paryżu, co małym kosztem przyniesie mi wiele zaszczytu. Ale po przyjemnościach trzeba teraz pomyślą o ważniejszych rzeczach, a idzie tu o wyborny interes, — liczna to rzecz, — dodał wsiadając do swego kabryjoletu i zawracając na ulicę Grenelle-Saint-Honoré. Przed domem skromnéj powierzchowności, a oznaczonym Nm 17 wysiadł pytając się odźwiernego:
— Czy tu mieszka pan Richard?
— Ojciec i syn, tutaj mieszkają, panie.
— Chciałem się z synem widziéć. Czy pan Ludwik Richard jest u siebie?
— Jest, panie; właśnie w téj chwili powrócił z podróży i jest ze swoim ojcem.