Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/11

Ta strona została skorygowana.

wszystkie rośliny świetlną zielonością, była trzecia godzina po południu. Chociaż dzień był nadzwyczajnie ciepły i słońce paliło, jednak lekka woń zwilżonej trawy oraz bliskich krzaków bzu i czeremchy, świadczyły z jaką pieczołowitością komendant pielęgnował swój mały ogródek.
Za pomocą konewek, które często napełniał w wielkiem naczyniu, Zakopanem w ziemię, skraplał spragnioną ziemię orzeźwiającą wodą i w bezstronnej wspaniałomyślności swojej nie żałował nawet kuchennym i lekarskim roślinom swojej gospodyni, dobrodziejstw swojej sztucznej rosy.
W ogrodniczem ubraniu, składającem się z krótkiego, szarego, drelichowego kaftana i szerokiego słomianego kapelusza, spoczywał właśnie po dotychczasowem znużeniu, i siedząc w swojej altanie, która się już zaczynała pokrywać silnemi latoroślami chmielu i dzikiego wina, ocierał pot, który strumieniem spływał mu z łysego czoła; jego ogorzałe od słońca lica przedstawiały wyraz otwartości! i dobroci, lecz miały w sobie zarazem pewien charakter wojenny, z powodu gęstych wąsów, które również jak i krótko przycięte włosy, były już niemal zupełnie białe.
Schowawszy do kieszeni niebieską kraciastą chustkę od nosa, weteran wziął ze stołu piankową fajkę, nałożył ją, zapalił i, usadowiwszy się wygodnie w obszernem krześle z trzciny, pogrążył się w spokajnem dumaniu, zachwycając się pogodą dnia wiosennego.
Dokoła była cisza zupełna, tylko kiedy niekiedy odezwał się głos kosa lub urywany śpiew pani Barbancon, zbierającej w tej chwili pietruszkę i biedrzeniec, któremi zamierzała przyprawić sałatę do wieczerzy.
Gdyby stary wojownik nie był obdarzony przez naturę żelaznemi nerwami, ten miły spokój jego wypoczynku były już nieraz boleśnie przerwany przez wiecznie powtarzającą się i jednotonną zwrotkę jego gospodyni, która, przypominając sobie odległą młodość swoją (wiążącą się zawsze ze wspomnieniem młodego żołnerza) miała upodo-