Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1252

Ta strona została skorygowana.

Jest to pan margrabia de Pont-Brillant — odpowiedział groom mocnym angielskim akcentem.
I widząc, że pan jego puścił się szybkim kłusem, z pośpiechem popędził za nim swego wierzchowca.
— Fryderyku — rzekła Marja, zwracając się do syna — czyś ty słyszał?... To był pan margrabia de Pont-Brillant... czy nie uważasz, że on jest bardzo grzeczny? Jakto przyjemnie jest widzieć majątek i szlachectwo w tak dobrem ręku, nieprawdaż, moje dziecię... Tak wielki pan, a tak nadzwyczajnie grzeczny, niepodobna więcej żądać... Ale ty nic nie mówisz, Fryderyku?... Fryderyku! — wołała pani Bastien niespokojnie — co ci jest?
— Nic, kochana matko — odpowiedział spokojnie.
— Widzę przecież, że ci coś jest... twarz twoja zupełnie zmieniona, wcale nie jest taką, jaką była przed chwilą... Zdajesz cię cierpieć... Mój Boże, jakiś ty blady!
— To dlatego, że słońce zaszło za chmury... i... że mi zimno...
— Więc wracajmy do domu, moje biedne dziecię, pójdźmy prędzej, pójdźmy... Oby tylko to polepszenie chciało być trwałem.
— Wątpię o tem, droga matko.
— Ty wątpisz?... jakimże ty głosem mi to mówisz!
— Mówię, jak jest rzeczywiście.
— Więc ci znowu gorzej, mój biedny synu?
— O daleko gorzej — odpowiedział z pewną opryskliwą goryczą — to recydywa... zupełna recydywa... czuję wyraźnie... to pewno z zimna.
I nieszczęśliwy młodzieniec, który dotąd anielskiej był dobroci, który swą matkę zawsze ubóstwiał, teraz znajdował dziką przyjemność w drażnieniu jej niepokoju i obawy.
Tym przynajmniej sposobem starał się zemścić za dotkliwą boleść jaką mu wyrządziła pochwała, którą Marja