Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1255

Ta strona została skorygowana.

pliwego nieco koloru, zaprzężony w jednego lichego konia, którego zszarzana uprząż gdzie niegdzie nadsztukowana była zwykłemi postronkami.
Fryderyk Bastien, wysiadłszy pierwszy z tego skromnego ekwipażu, którego był zarazem woźnicą, podał rękę swej matce, która lekko i szybko zeskoczyła na ziemię.
Stary koń, którego rozsądek już niejednokrotnie był wystawiony na próbę, z całem zaufaniem pozostawiony został przy kabrjolecie tak jak był zaprzężony; Fryderyk zarzucił mu tylko lejce na szyję i podprowadził pod okna domu doktora, dokąd następnie weszła pani Bastien ze swym synem.
Stara służąca wprowadziła ich do saloniku, znajdującego się na pierwszem piętrze; okna tego pokoju wychodziły na aleję spacerową miasteczka Pont-Brillant.
— Czy pan doktór jest w domu? — zapytała pani Bastien sługi.
— Jest, pani; ale właśnie znajduje się u mego pana jego przyjaciel, który tu już od kilku dni mieszka, a który dzisiaj wieczorem ma wyjechać do Nantes; ale to nic nie szkodzi... idę panu zaraz powiedzieć, że pani przyjechała.
— Bardzo ci będę wdzięczna — odpowiedziała pani Bastien, zostając w pokoju tylko ze swym synem.
Zazdrość Fryderyka podniecona zawiścią do najwyższego stopnia (czytelnik zechce sobie przypomnieć pochwały, któremi pani Bastien tak dobrodusznie obsypała młodego margrabiego de Pont-Brillant), od miesiąca wywoływała w duszy Fryderyka nowe i okropne walki; chorobliwy stan zmienił jego postać; cera jego nie była już blada, ale żółta, niemal zielona, lica zapadłe, duże zagłębione oczy gorączkowym jaśniejące blaskiem, gorzki uśmiech prawie zawsze otaczający jego usta, słowem, wszystko nadawało jego rysom wyraz cierpiący i ponury. Jego gwałtowne poruszenia, ucinany, częstokroć niecierpliwy i opryskliwy głos, stanowiły przykre i zadzi-