Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1386

Ta strona została skorygowana.

zaklinam cię na Boga, co masz przeciwko mnie, cóżem ci uczyniła? Od czasu tej zmiany, która mnie zabija, nie dosyćże jeszcze byłam cierpliwą, nie dosyć uległą, nie dosyć nieszczęśliwą?
Słysząc te rozdzierające wyrazy boleści macierzyńskie Fryderyk o mało już nie uległ powtórnie, ale uczuwszy jeszcze dotkliwiej to żądło zazdrości miłosnej, nieodstępnej od każdego przywiązania, zawołał z goryczą:
— Więc cóż! powinnaś już teraz, moja matko, być zupełnie spokojną, przybrawszy sobie do pomocy obcego człowieka przeciwko swemu synowi...
— Mój Boże! mój Boże! więc to ciebie tak oburza, że ja przyjmuję dla ciebie człowieka obcego!... ale... zastanówże się, bądź sprawiedliwy! Cóż ja mam czynić, co myśleć... kiedy cię widzę przed sobą... obojętnego lub szyderskiego po tem wszystkiem, com ci powiedziała. O mój Boże! więc to prawda... że w kilku miesiącach utraciłam wszelki wpływ nad tobą, już nawet łzy i prośby moje nie zdołają cię wzruszyć. I ty chcesz, ażebym, nie będąc sama w stanie przynieść ci ocalenia, nie wołała ratunku, nie przyzwała kogoś na pomoc? Ależ... nieszczęsne dziecię, to ty już nie odróżniasz co jest dobre lub złe!... Czyż już nic dobrego, nic szlachetnego nie odezwie się w piersiach twoich! Otóż i ostatnia moja nadzieja stracona! Nie pozostaje mi nic więcej, jak poddać głowę pod ciosy najokropniejszej rzeczywistości! Słuchaj zatem, kiedy mnie zniewalasz do tego — dodała Marja, blada, przerażona i głosem tak wzruszonym, tak cichym, że ją ledwie było słychać — kiedy mnie zniewalasz do tego, trzeba ci zatem przypomnieć, tę okropną scenę, której wspomnienie teraz jeszcze krew w żyłach moich ścina, pamiętasz ów wieczór w lesie... pamiętasz... w tym lesie... kiedy... kiedy... chciałeś... za...bić... podle... zabić... O! mój Boże!.., mój syn... mordercą!
Ten ostatni wyraz wymówiła z rozpaczą tak okropną,