Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1571

Ta strona została skorygowana.

wszystkie inne wsławić... dlatego, że to nazwisko było moje, bo on wszystko do mnie tylko odnosił.
— Ah, tak jest... we wszystkich jego myślach, ty, Marjo, miałaś największy udział; niedawno jeszcze, w chwili, kiedy był bliski śmierci, wołał: moja matko!... jako ostatnie wezwanie o ratunek... i z temi także słowy: moja matko!... wstąpił na drogę swego chlubnego przeznaczenia.
— Mój przyjacielu, nie łudźmy się wcale... Jak wielką byłaby nasza zgryzota, gdyby w chwili naszego połączenia obawa wzbudzenia zazdrości mego syna, była mnie może od tego wstrzymała... a jednak, wyrzec się naszej miłości, to byłoby okropne... albo, myśl ta jest jeszcze straszniejszą, zazdrość Fryderyka byłaby się może zbudziła dopiero po naszem połączeniu. Cóżbyśmy wtedy zrobili? Coby się z nami stało?
— Nie... nie, Marjo... nie wierz temu... Fryderyk i mnie także kocha... a twojemu i mojemu szczęściu... onby się poświęcił...
— Poświęcił... dobrze, mój przyjacielu... onby się poświęcił... o, ja go znam; ani jedno słówko, ani jedna skarga nie byłaby wyszła z jego ust. Zawsze uprzejmy, zawrze tkliwy, smutnie byłby się do nas uśmiechał... i nieznacznie... powoli... widzielibyśmy go zstępującego do grobu.
— O! mój Boże!... to okropne... Biada mi! — mówił David głosem cichym i bolesnym. — Biada mi!
— Przeciwnie! szczęśliwy jesteś, Henryku... bo byłeś najszlachetniejszym z ludzi — zawołała Marja w natchnieniu, które jej gasnące rysy nadziemskim ożywiło wyrazem. — Szczęśliwy jesteś, Henryku, bo byłeś kochany.. o! namiętnie kochany, a temu prawemu sercu, które cię ubóstwiało, nie wycisnąłeś nigdy ani jednej łzy, nie sprawiłeś ani jednej chwili wstydu. Tak jest, Henryku... kochałam cię... bez wahania... bez walki... kochałam cię z dumą, z całym spokojem duszy... gdyż miłość moja dla ciebie obejmowała w sobie słodkie, święte uczucia obowiązku...