Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1810

Ta strona została skorygowana.

nej, której starość nie pozwalała na żadne gimnastyczne ewolucje. Wołała zatem głosem nawpół zamarłym, składając ręce:
— O ci nędzni stróże! pewnie nie dozorowali! Chociażbym krzyczała nie usłyszeliby mnie w klasztorze. Gdybym tam pobiegła, musiałabym zostawić ją samą. Teraz pojmuję, dlaczego ta żmija tak przedłużyła tę przechadzkę.
— Horacjuszu — zawołała Dolores powtórnie, trzymając się w oddaleniu od przełożonej — mój drogi Horacjuszu!
— Spuść na dół! — odpowiedział głos męski, zdający się z nieba pochodzić.
Głos ten pochodził od kapitana, który dawał swemu wiernemu Sans-Plume sygnał, aby coś spuścił na dół.
Przełożona i Dolores, powodowane odmiennemi pobudkami, równocześnie podniosły oczy na głos kapitana.
Dwie najgrubsze gałęzie drzewa bulwaru sięgały ponad mur, okalający ogród klasztorny. Noc była taka jasna, że Dolores i przełożona zobaczyły na sznurach przymocowany hamak, który spuszczał się powoli do ogrodu, a w nim leżącego kapitana Horacjusza, posyłającego Dolores całusy.
Kiedy hamak wisiał ledwo dwa cale ponad ziemią, kapitan zawołał silnym głosem:
— Stopp!
Hamak zatrzymał się a kapitan wyskoczył z niego zręcznie, mówiąc do Dolores:
— Prędko! nie mamy czasu do stracenia. Droga Dolores, wejdź bez obawy do hamaku.
— Prędzej mnie zabijesz, potworze! — zawołała przełożona rzucając się na młode dziewczę i obejmując ją rękami. — Na pomoc, na pomoc! — wołała rozpaczliwie.
W tej chwili dały się widzieć światełka, migające w przeciwnym końcu ogrodu:
— Nareszcie przybywa pomoc — mówiła przełożona, podwajając swoje krzyki.