Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/523

Ta strona została skorygowana.
XXXIV.
KANCELARJA NOTARJUSZA.

Kilka dni minęło, odkąd Cecylja przyjęła służbę u Jakóba Forrand. Czytelnicy znają już kancelarję natarjusza; zaprowadzimy ich do niej podczas śniadania dependentów.
— Bogu dzięki — rzekł jeden z nich — że pani Seraphin wybrała się na tamten świat. Póki ona tu rządziła, pan Ferrand nigdy nie zdecydowałby się wyznaczyć nam po dwa franki dziennie na śniadanie.
— Ktoby się po nim spodziewał takiej hojności — podchwycił drugi.
— Może zwarjował! — zawołał inny.
— Tak jest, musi być chory, od dziesięciu dni zmienił się do niepoznania, policzki mu zapadły.
— A jaki roztargniony! niktby nie uwierzył. Kilka dni temu zaniosłem mu akt do odczytania, przez nieuwagę podałem go do góry nogami. Powiedział: dobrze.
— Chyba go czytał do góry nogami?
— Ze mną było jeszcze lepiej — odezwał się jeden z dependentów — przed czteroma dniami! przyszedł klijent, którego notarjusz do siebie wezwał dla pomówienia o interesie, pukam do gabinetu pana Ferrand, nie odpowiada, wchodzę więc...
— I cóż?
— Siedział przy biurku, schylony, oparł głowę na obu rękach, nie ruszał się z miejsca. Mówię do niego, nie sły-