Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/71

Ta strona została skorygowana.

ten sam znak, jaki dat Bakałarz przed zejściem do podziemia.
Woda spływała po sukniach Puhaczki; usiadła naprzeciw Rudolfa i Bakałarza i rzekła:
— Powiedział prawdę.
— A widzisz! — zawołał Rudolf z triumfem.
— Pozwólże jej skończyć.
— Zostawiwszy Kulasa na czatach, poszłam pod numer 17... Przychodzę do niskich drzwi... Dzwonię, otwiera odźwierny, otyły, pięćdziesięcioletni, łysy, z ryżemi faworytami, napół zaspany... Powiadam z płaczem, że mi wyleciała za okno moja papuga, że mieszkam przy ulicy Marbeuf, że szukam papugi po wszystkich ogrodach...
— A co? co to za kobieta! — rzekł Bakałarz z dumą.
— Odźwierny wpuścił mnie do ogrodu i wszystko przejrzałam... Naokoło muru wszędzie drewniane kratki, jak schody. Dom bez piętra o sześciu oknach. Okiennice zamknięte na zasuwki, łatwo otworzyć... Drzwi wchodowe szklane, z żaluzjami zewnątrz... Wchodząc do domu...
— Patrz! weszła do domu! — zawołał dumnie Bakałarz.
— Tak jest. Nie znalazłszy papugi, tak zaczęłam jęczeć i płakać, że odźwierny zaprosił mnie do pokoju i poczęstował szklanką wody z winem. W przedpokoju rozesłany dywan... nie słychać kroków i w razie potrzeby można stłuc okno bez hałasu. Na prawo i lewo drzwi z delikatnemi zamkami, ale w głębi drzwi mocne zamknięte na klucz... coś do kasy podobne... trąci pieniędzmi... Miałam przy sobie wosk... Ażeby zbliżyć się do tych drzwi, zaczęłam kaszleć mocno. Odźwierny rzekł: „Trzeba pani cukru do wady włożyć“ i wyszedł po łyżeczkę. Słyszałam, jak brząkał srebrem. Srebro w pokoju na prawo. A ja zbliżyłam się do drzwi w głębi z woskiem w ręku i oparłam się na zamku. Oto odcisk, to się zda. Na własne oczy widziałam przez okno, w pokoju na le-