Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Nasi okupanci.djvu/033

Ta strona została uwierzytelniona.

zakaźnym, nie wolno było zachodzić na inne oddziały; służbie nie wolno było stykać się z resztą personelu.
Otóż, przepisy te nie obejmowały tylko jednego czynnika: zakonnic. Siostry zakonne, pielęgnujące chorych, schodziły się — ze wszystkich oddziałów — po kilka razy dziennie w kaplicy na wspólne modlitwy, jak nakazywała ich reguła. Siostry nie nosiły kitlów płóciennych, bo tego nie przewidywała reguła; ba, reguła przepisywała, że ich suknie zakonne i cała odzież ma być wspólna! Siostry nie podlegały przepisom o dezynfekcji i antyseptyce.
W rezultacie, mordercza szkarlatyna raz po raz wybuchała w szpitalu. Wówczas, stary profesor wzywał podwładnych, mówił kazania, burczał, zrzędził: jednego tylko się nie poruszało: sprawy zakonnic. A kiedy który z młodych lekarzy o tem natrącił, profesor, wściekły, odwracał rozmowę. Wiedział, że tu nic nie zmieni, nie czuł w sobie energji do walki jakąby trzeba podjąć, wolał o tem nie myśleć. Istotnie, cóż znaczyły dla sióstr jakieś nowinki nauki Pasteura, wobec reguły, która wiodła się od przedwiecznych i świątobliwych założycieli zakonu.
Spójrzmy teraz na to z punktu sióstr: znam ten punkt widzenia dobrze, bo nieraz z niemi rozmawiałem. Zachorowanie dziecka na szkarlatynę było dla nich poprostu dopustem Bożym; bez woli Bożej nie nastąpiłoby; to też na całą naszą antyseptyczną krzątaninę siostry patrzyły z politowaniem. Przypuszczać, że wspólna modlitwa sióstr może być roz-