Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Nasi okupanci.djvu/043

Ta strona została uwierzytelniona.

czy socjalistyczny Robotnik, który, odkąd został ciurą klerykalnej endecji, pilnie się strzeże aby niczem nie zamącić harmonji »wspólnego frontu«. Słowem, dzienniki informują nas codzień o wszystkich najdalszych wypadkach i katastrofach, ale nie mówią o tem co społeczeństwa najbliżej dotyczy.
A biskupi szaleją. Nie długo czekaliśmy na skutki konkordatu, owego niepoczytalnego konkordatu, dającego biskupom przywileje, jakich nie mieli w Polsce nawet w średniowieczu, konkordatu, który czyni z nich wyłącznie przedstawicieli Rzymu, luźnie związanych z naszem społeczeństwem, czujących się ponad naszem prawem.
I kiedy się czyta te orędzia, które spadają teraz jedno po drugiem, uderzyć musi ich obcość, twardość. Niktby nie pomyślał, że to chodzi przecież o dobro ludzi, ich owieczek. Oto np. orędzie w sprawie nowego projektu kodeksu karnego. Zupełnie słusznie mógłby ten projekt zainteresować naszych biskupów. Mogłoby ich np. poruszyć w prowadzenie kary śmierci, tak sprzecznej z przykazaniem nie zabijaj; mogłaby ich uderzyć bezsilność pewnych dążeń kodeksu wobec braku odpowiednich instytucyj humanitarnych. Cóż za pole dla działania chrześcijańskiego! Otóż, nic z tego wszystkiego nawet nie zwróciło uwagi naszych prałatów; w całym kodeksie zainteresował ich tylko jeden punkt: mianowicie to, że w pewnych wypadkach nieszczęśliwa kobieta może być — o zgrozo! — zwolniona od kil-