Strona:PL Tadeusz Chrostowski-Parana.pdf/118

Ta strona została uwierzytelniona.

operator, ranka bowiem zaczęła się jątrzyć, a ból nie ustawał. Trzeba było operację powtórzyć: okazało się, że nieco głębiej od wydobytej już poprzednio obrała sobie siedlisko druga, którą wydobyłem już z trudnością i częściami. Coś widocznie jednak musiało pozostać w rance, gdyż długo jeszcze jątrzyła się i bolała, i wyleczyłem ją dopiero po tygodniu przy pomocy jodyny.
Ten drobny, a jednak przykry wypadek zmarnował mi wiele czasu, na bolącą nogę nie mogłem włożyć buta i musiałem powstrzymać się od wycieczek. Jak zwykle bywa w takich razach, gdy byłem pozbawiony swobody ruchów, ptactwo kręciło się nader licznie i z lasku dochodziły głosy różnych ciekawych dla mnie ptaków, co potęgowało mą niecierpliwość.
Gdy wreszcie byłem już w stanie rozpocząć wycieczki, przebrnąłem bagniste błonie i dotarłem do lasku, okalającego Iguassu. Na wstępie powitała mię chmara komarów i z zajadłością poczęła cisnąć się do twarzy. W takich wypadkach do obrony używam zwykle gałązki, którą odpędzam cisnące się do oczu owady, lecz machanie gałązką nie jest dogodne, skoro wypada zbliżać się nieznacznie do upatrzonej zwierzyny. Korzystają z tego komary i tną twarz niemiłosiernie. Mimo to jednak posuwałem się w kierunku, skąd docho-