Strona:PL Tadeusz Chrostowski-Parana.pdf/276

Ta strona została uwierzytelniona.

wódcy okrętów, jak przedstawiciele dyplomatyczni państw wojujących robili niezmierne trudności wyjeżdżającym do Europy pasażerom: każdy podejrzewany był o chęć szpiegostwa na rzecz Niemiec, a że każdy ze statków, jadących do Europy, wiózł przeważnie kontrabandę wojenną, przeto obecność podejrzanej osoby nie była nikomu na rękę. Musiałem tedy odbywać odległe wędrówki i prowadzić rokowania z rozmaitymi miejscowymi i zagranicznymi dygnitarzami. Okazało się, że nikt nie zdaje sobie sprawy, w jaki sposób można dostać się do Polski: jedni twierdzili, że przez Włochy, inni mówili coś o Bułgarji i t. d.
Do samego momentu odejścia statku sprawa pozwolenia na mój wyjazd pozostawała nierozstrzygnięta i byłem w ciągłej niepewności, czy nie otrzymam w ostatniej chwili rozkazu opuszczenia statku — to też sygnał podniesienia mostku sprawił mi ogromną ulgę. I nietylko dla mnie odjazd był chwilą radosną: gromada Anglików na górnym pokładzie w uniesieniu radości poczęła obrzucać bananami stojącego na przystani policjanta morskiego, starając się ugodzić go w twarz, na co krewki syn południa, nie namyślając się zbytnio, dobył rewolweru i dał strzał w kierunku napastników. Nie wiem, czy celował w kogo,