Strona:PL Tadeusz Chrostowski-Parana.pdf/56

Ta strona została uwierzytelniona.

ażeby w razie upadku wagonu kapelusze nie doznały szwanku
Przydługi czas postoju okrętu w Rio pozwolił mi na zwiedzenie przytułku dla emigrantów na Ilha das Flores[1] w celu odświeżenia wspomnień pierwszych chwil pobytu w r. 1910 na brazylijskiej ziemi. Przybyliśmy tam już późno wieczorem. Pyszne, kaflami wysadzane ściany baraków, sprężynowe łóżka, prysznice i parowe pralnie, robiły doskonałe wrażenie. Ciemne kontury wyniosłych drzew pomarańczowych, aleje olbrzymich bananów w blasku księżyca fantastyczne, bajeczne przybierały kształty. W ciszy nocnej łoskot spadających na ziemię owoców, namiętne tchnienie podzwrotnikowej roślinności, smętny, melodyjny głos sówki leśnej (Otus choliba) działały odurzająco.
— Panie! to chyba już i w niebie nie może być lepiej, do białego dnia zasnąć nie mogę, takie to wszystko piękne — wypowiada swój zachwyt świeżo przybyły emigrant.

Tu, na „Wyspie kwiatów“ zrobiliśmy też pierwszą znajomość z brazylijską herbatą. Podano nam napój o wyglądzie i zapachu odwaru śliwek i łagodnym swoistym smaku. Herbata ta jest w tak powszechnem użyciu

  1. Wym. Ilja das flores — Wyspa kwiatów.