próżno. Nie lubiłem nigdy wyczekiwać, więc rozdrażniony zrobiłem wymówkę urzędnikowi, na którą, zamiast jakiegoś tłumaczenia, dottor odpowiedział mi z największą flegmą:
— Aqui é Brazil, senhor pode mandar na sua terra.[1]
— Na minha terra[2] — odrzekłem mu na to — urzędnicy są słowni i w obejściu szczególniej z cudzoziemcami uprzejmi. Tem aqui — dodałem z odcieniem politowania w głosie — ainda muita selvageria.[3]
Nauczka była ostra i poskutkowała. Urzędnik załatwił formalności, nie robiąc już żadnych objekcyj.
Gdyby mu jednak przyszło do głowy zapytać, gdzie istnieje taka idylla urzędnicza, byłbym w niemałym kłopocie. Później dopiero, podczas powrotnej podróży przekonałem się, że krajem tym jest Norwegia. Tam rzeczywiście słowność, kompetencja i uprzejmość urzędników stoją na takiej wysokości, że z czemś podobnem jedynie w Anglji i to nie zawsze i nie w tym stopniu podróżny może się spotkać. Nie są to jednak cechy, charakteryzujące