Strona:PL Tarnowski-Szkice helweckie i Talia.djvu/078

Ta strona została przepisana.
Olga

Szczęśliwi!... (po pauzie) I pan straciłeś oczy! – czyż nie lepiej, gdybym ja je była straciła.

Edmund

Co za bluźnierstwo! Któż bardziej, jak kobieta z duszą pani, potrzebny jest dzisiejszemu społeczeństwu? Skoro pani spotka człowieka… który… cię będzie godzien…

Olga



(Wydaje lekki krzyk i zasłania twarz rękoma.)


A!.... co mi jest… oszalałam?... czy to sen?... straszny sen! Stało się!...

(Upuszcza książkę, którą Edmund zrazu chce podnieść, raptem ocknąwszy się udaje, że szuka po ziemi, znajduje i oddaje.)


Olga


(Sucho i nieprzytomnie.)


Dzięki. – – Pan już dawno przestał czytać? –

(Oboje nieprzytomni coraz bardziej.)


Edmund

Od – kilku – lat….

Olga

W jakim kierunku pan głównie dla siebie pracowałeś?

Edmund

Z powołania byłem nauczycielem – obok