Strona:PL Tarnowski-Szkice helweckie i Talia.djvu/143

Ta strona została przepisana.

w Louwrze! Ileż szczęścia w uśmiechu jego św. Antoniego (katedra Sewilska) [1], do którego schodzi w orszaku Świętych dzieciątko Jezus; ale odbiegłem daleko – wybacz moja Klotyldo, znowu powiew myśli powiał gdzie indziej…. Oto – by nikomu krzywdy nie zrobić – uśmiech starej panny dewotki, wracającej z roratów w śpiczastym kapiszonie, z oczyma karpia umierającego, ołtarzykiem zatabaczonym, oprawnym w klamerki o niedźwiedzich pazurkach, w asystencji mopsa i szpica wrzeszczącego w niebogłosy, a z zapasem ploteczek garderobianych, uzbieranych w kościele od czcigodnych kumoszek. Ale odwrotnie – jakże godnym uwielbienia uśmiech osoby, która nie poszła za mąż, bo za wzniośle i za delikatnie pojęła Zycie, które było pasmem niepostrzeżonych poświęceń dla drugich, ciągłej zależności i cierpień, wiadomych tylko temu, który wie wszystko. Uśmiech krytyki, która, ilekroć chce być oficjalną, jest głupią, ma w sobie coś rozkładowego, pergaminowego, nie tylko przez żółć swoją. Trudnym do ujęcia jest odwrotnie różny uśmiech krytykowanego, bo on bezbronny i dumny stoi na pręgierzu wyższym od pokrzyw, wolno żakom miotać nań kamieniami i błotem, a ludziom zbrukanym prawić mu o ideale – lub pisać rozbiory niewarte podpalenia fajki, a mści go tylko leniwa opinia, która nierządnie kołem się toczy i vox populi, nieubłagana potomność, której słoneczności zaiste nie ujrzą oczy od

  1. Przypis własny Wikiźródeł Obraz Bartolome Esteban Murillo Wizja św. Antoniego z Padwy w Wikipaintings.