Strona:PL Tegner - Frytjof.djvu/99

Ta strona została przepisana.

Ingeborga.
Helg mi teraz ojcem —
Na niego spadła rodzicielska władza:
Tylko od jego woli, jego zgody,
Zależeć może Ingeborgi ręka.
Bo córa Bela nie porwie ukradkiem
Sczęścia, chociażby jak najbliżej stało.
Czemże kobieta byłaby, jeśliby
Więzy, któremi Alfader jej słabe
Jestestwo z Mocą złączył, targać śmiała?
Lilija wodna — to jej obraz istny!
Z falą, gdzie rośnie, wstaje i opada.
A przecież, żeglarz gdy przebieży po niej,
Niepostrzeżenie gdy łodygę przetnie,
Ginie, umiera — bo póki się trzyma
Piasku — dopóty kwitnie, i przejętym
Od gwiazd niebieskich — siostrzyc swoich — blaskiem
Jaśnieje cudnie, i dopóty sama
Wodom błękitnym przyświeca jak gwiazda!
Niech że się zerwie z tej podstawy hożej
Wnet zwiędłym listkiem, wiatrami miotana,
Błąkać się będzie po przestworze wodnym! —
Przeszłej tu nocy (nocy tej okropnej!)
Czekałam ciebie — aleś nieprzychodził.
Wtedy, poważne myśli — dzieci mroku —
Widziadła czarnowłose, mi się ciągle
Snuły przed okiem suchem, rozognionem,
Snu pozbawionem. — Balder, patrząc na mnie,
Strasznym ze źrenic gromem gniewu błyskał.
Wtedym ja, wtedy los mój obmyśliła:
Postanowiłam w ojczyźnie pozostać
I być ofiarą, którą dla ołtarza
Brat przechowuje! O! dobrze się stało,
Żeś nieprzychodził, żem ani o wyspach,
Ani o gajach, w których pokój mieszka