Strona:PL Teofila Samolińska - James Garfield.djvu/16

Ta strona została uwierzytelniona.
— 14 —

Na miękkim puchu podróży posłania
Usłanem czułej żony starannością
Twarz cierpień cichych o świetle zarania
Marmuru zimną świeciła bladością.

Ręce splecione jak w modłach do skonu
Czoło wyniosłe obwinione w chusty
Wzrok już gasnący ziemską świetność tronu
Żegnał w milczeniu zsiniałemi usty.

Gdy unosili już ciało cierpiące
Z Domu Białego drodzy jago blizcy
Chory otworzył w progach oczy szklące
I szepnął cicho... „żegnajcie mi... wszyscy! —

Nie płaczcie... bo mnie — łzy palą żelazem.
Niestety — taka wola jest wyroków[1]
Pana na pany... za Jego rozkazem
Pójdę bez szemrań — jam oddawna gotów.

Nigdzieś suchego nie zobaczył oka
Gdy pochód smutny wolno z miejsca ruszył,
Scenę zaległa cisza wskroś głęboka...
Liść tylko drzewa smutnie się poruszył.

I służba czując gorzkie to rozstanie
Na gankach łkając dech swój zapierała,
A w tem z powozu jej na pożegnanie
Zamigotała wyschła ręka biała.


  1. If it is His will I am ready — Słowa ostatnie Garfielda wyrzeczone w Domu Białym (historyczne).