Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/302

Ta strona została skorygowana.

w tej chwili sam bardzo silnie swoje nieszczęście. Pobiegł za Elą i wyciągając ku niej dłoń, tak, że prawie ją ujął za rękę, odezwał się serdecznie:
— Panno Elu, przepraszam. Ja teraz jestem tak, że sam nie wiem, co mówię i robię. Gdyby pani wiedziała, co we mnie jest, nie gniewałaby się pani, zrozumiałaby pani, że się czasem nie włada sobą. Niech pani nie płacze, niech pani wróci...
Przez chwilę Ela pasowała się z sobą, potem otarła oczy i nie odpowiadając słowa, z zaciśniętemi ustami, zawróciła i poczęła iść szybko naprzód. Rdzawicz widział, że idąc naumyślnie prędko, chce się zadyszeć i zaczerwienić, aby po niej znać nie było, że płakała i że po prostu ucieka przed nim i od niego. Było mu jej żal. Tę dziewczynę, jeżeli bolało co, to ją bolało głęboko i naprawdę. To zrozumiał doskonale; nie mógł tylko zrozumieć, dlaczego w nim tkwi ta żądza drażnienia i dręczenia, ten popęd do brutalnego bryzgania w twarz tem, co najwięcej zaboli i w sposób zupełnie brutalny; dlaczego z tą Elą ładną, miłą i tak dla niego dobrą, obszedł się bez żadnego powodu tak, że się to już naprawić nie da? Dlaczego zraża sobie stworzenie, które widocznie szło naprzeciw niemu z ciepłem sercem?
— Nie pozostaje mi nic innego, tylko wyjechać — pomyślał. — Nie mogę tu przecież po tem dłużej siedzieć. Pojadę do Warszawy i niech się tam już ze mną co chce dzieje...
Wtem Ela ujrzała na wzgórzu Przerwiców i Ró-