Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/43

Ta strona została skorygowana.

— I cóż? zemdlała, czy trzasnęła ci drzwiami pod nosem i wyszła? — spytał Przerwic.
— Nie, wstała i wypiła szklankę wody.
— Tak? — rzekł Przerwic bardzo zdziwionym głosem.
Rdzawicz mówił dalej:
— Wyszła. Myślałem, że sobie w łeb palnę, że wszystko już skończone. Rzuciłem się na łóżko i zacząłem tarzać po niem, myślałem, że konwulsyj dostanę, albo że mi się coś w mózgu skruszy i spali. Do krwi sobie palce pogryzłem. Ale w pół godziny później dostałem od niej karteczkę, na której było napisane: »Jeżeli nie gniewa, to przyjdzie...« Za chwilę całowałem ją po rękach i nogach i byłbym jej duszę dał... A teraz, cóż jest przedemną? Mam takie uczucie, jakby przede mną stała śmierć.
Tężel wzdrygnął się na krześle, Przerwic zaś rzekł:
— Musisz wyjechać.
— Wyjechać? — odparł Rdzawicz. — Po co? i dokąd? Cóż to pomoże?
— Zobaczysz, jak wyjedziesz.
— Kiedy ja nie chcę żyć.
Przerwic ujął Rdzawicza za obie ręce i mówił:
— Mój drogi, mój drogi, życie bywa straszne, śmiertelnie ciężkie, ja to wiem tak dobrze, jak ty, ale znosi się więcej, niż się myśli, że się zniesie, to także wiem. Teraz nie chcesz żyć, rozumiem cię, ale nie będziesz chciał umrzeć, bądź pewny. Nie masz pieniędzy, dam ci je i wyjedziesz.