Strona:PL Thierry - Za Drugiego Cesarstwa.djvu/109

Ta strona została przepisana.

— Jesteś wolny — przemówił nakoniec minister z teatralnym gestem.
Zdziwienie i niedowierzanie odbiło się na twarzy Marcelego.
— Powtarzam ci, młodzieńcze, że jesteś wolny... Czyś mię zrozumiał?
Marceli milczał.
— Cóż teraz zamierzasz począć? — zagadnął minister.
— Co mi każą.
— Doskonale... Posłuchaj mnie. Działam na własną odpowiedzialność, jutro, pojutrze mogą cię uwięzić na nowo... Czy rozumiesz? Widzę, że nie, muszę więc jaśniéj się tłumaczyć... Syn dygnitarza cesarstwa nie może zasiąść na ławie oskarżonych... Jakież są twoje zamiary?
— Wyjadę z Francy i.
— Niedorzeczność!... Nie zrozumiałeś mnie, słuchaj więc. Nazywasz się wicehrabia Besnard, jesteś audytorem w Radzie Stanu, a twój ojciec posiada wysoki urząd. Twoja sprawa musi zostać w jakiś sposób umorzoną... Wyrażam się chyba dość jasno.
Umilkł, czekając na odpowiedź. Przez kilka chwil cisza panowała w pokoju, obaj mierzyli się oczyma; Marceli zbladł straszliwie, minister otarł zimny pot z czoła... Tymczasem czas upływał, już dochodzi dwunasta, o pierwszéj jest rada gabinetowa w Tuilleries.
— Ach! nie chcesz pan zrozumieć! — wybuchnął minister — myślałem, że jesteś bystrzejszy, a słyszałem, żeś odważny... Trzeba zniknąć.