Strona:PL Thierry - Za Drugiego Cesarstwa.djvu/110

Ta strona została przepisana.

Maleli drgnął i, podchodząc do niego, zapytał:
— Żądasz pan, żebym się zabił?
Nieruchome oblicze Ekscelencyi żadnego zdradziło wzruszenia.
— Tego nie mówiłem — odparł zwolna — po wiedziałem tylko: trzeba zniknąć.
Marceli zaśmiał się boleśnie.
— Dobrze, niech i tak będzie... Zrozumiałem.
Założył ręce na piersiach i zagadnął:
— A z księżną Carpegna co się stanie?
— Ta kobieta opuściła Francyą.
Marceli znowu się roześmiał.
— Łaska cesarska, rozumiem... Dobrze! Syn radcy stanu jest gotów umrzeć.
W téj chwili zegar wydzwonił dwunastą.
— Znikniesz pan bez rozgłosu — rzekł minister — żadnych pożegnań, żadnych scen rodzinnych, trzeba oszczędzać ojca... Południe! Panie wicehrabio, masz jeszcze dwadzieścia cztery godziny przed sobą.
Wstał na znak, że rozmowa już skończona.
— Mam twoje słowo — rzekł patetycznie — jesteś wolny.
Syn hrabiego Brutusa skłonił się i wyszedł.
Kiedy drzwi zamknęły się, minister, blady jak chusta, szepnął:
— Okrutne! ohydne może, ale w ten sposób oszczędzam hańby cesarstwu.