Strona:PL Tripplin - Podróż po księżycu, odbyta przez Serafina Bolińskiego.pdf/162

Ta strona została przepisana.

ktor nie wychodzi z zakładu i winien trzy razy na dzień przekonywać się o dobrym śnie swoich pacyentów. Dla suchotników osobna jest izba, i mogę zaręczyć, że pod wpływem kilkomiesięcznego snu, stosownéj temperatury i lekarstw dawanych łyżkami, leczą się nieraz suchoty najwyższego stopnia,
— Teraz ja, rzecze minister zdrowia, pójdę na wyszukanie mego Mirzy Baszkira, który jeśli tu jest, zapewnie leży w jednéj z najprywatniejszych celek, a tymczasem panowie tu raczą spocząć w tym pokoju. Przedewszystkiém jednakże napijmy się kawy, nigdy w życiu nie uczułem się tak śpiącym odwiedzając ten zakład.
Byliśmy wtenczas w pokoju, w którym tylko trzy znajdowały się krzesła; w jednym końcu pokoju dwa, a w drugim pod kaloryferem jedno. Na tem tu przy stoliku usiadł minister, na dwóch drugich odległych od niego na pięć stóp siadł książe i ja.
Przyniesiono kawę i postawiono ją na stoliku obok ministra.
— Szanowny kolego, udziel mi do téj kawy jedną kropeleczkę twego życiodawczego eliksiru, rzecze do mnie minister.
Ja mu podaję flakonik, nie spodziewając się niczego złego. On bierze flakonik, otwiera go i —