Strona:PL Tripplin - Podróż po księżycu, odbyta przez Serafina Bolińskiego.pdf/81

Ta strona została przepisana.

prócz ciebie z nikim do tych czas nie rozmawiałem na księżycu.
— To ci chyba ta poduszka, na któréj śpisz, wydała tajemnicę? rzecze Gerwid śmiejąc się do rozpuku, zacierając ręce z radości i bijąc się jak szalony skrzydłem w skrzydło.
Zarumieniłem się po uszy jak smarkacz złapany z ręką w cukierniczce, i zacząłem się gniewać, aby pokryć ogarniający mnie wstyd.
— Czego się tu wstydzić? rzecze stary Gerwid; ja w twoim wieku zjadłem raz różę, zmiętoszoną w ręku méj ubóstwionéj, tyś wypił.
— Ależ broń Boże! jakie dzikie przypuszczenie! ja miałbym ubóstwiać osobę, której wcale nie znam, i dopuścić się takiego szaleństwa z gutaperkową poduszką? Przecież jeszcze nie jestem waryatem.
— Ale jesteś rozkochanym, nic w tém tak złego, mój Nafirze. Owszem, pragnę cię przywiązać do księżyca węzłami nierozdzielnemi, żebyś nigdy nie zatęsknił do ziemi, na któréj wiele złego doznałeś, lubo z tego już nic nie pamiętasz. Jeśli wszystko tak pójdzie, jak się spodziewam i życzę, to będziesz małżonkiem Lawinii. Przedewszystkiém staraj się pozyskać łaski księcia wielkorządcy, któremu cię przedstawię jutro. Już jest uprzedzonym o twém przybyciu i pragnie cię poznać. Od niego