Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/33

Ta strona została przepisana.

Przechodząc przed bramą Custom-Housse[1], przy któréj stało kilku celników palących przemycane cygara, Paddy poniósł rękę do kapelusza.
— Wesołe łotry, panie Bittern, rzekł pokazując na lisów.
— Wesołe łajdaki, panie O’Chrane, odpowiedział celnik.
— Djabelska mgła, dodał Paddy.
— Piekielna panie! piekielna.
Paddy połączył się ze swoimi flisami na pustej uliczce wiodącéj ku Tamizie, w końcu Botolph-Lane. Przybyli w jak największéj cichości i przyszli do bardzo zniszczonych schodów. Kapitan rzucił w około siebie wzrok przenikliwy, a widać, że nie groziło mu żadne niebezpieczeństwo, bo dał znak i flisi bez hałasu zaczęli zstępować po schodach.
— Kto dziś na straży? spytał Paddy.
Dwaj ludzie wystąpili z szeregu.

— Saunie i Patrik? rzekł znowu kapitan; czuwajcież dobrze łotry... a wy daléj na łodzie!

  1. Komora wychodząca z tyłu na ulicę Lower-Thames-Street.