Strona:PL Urke Nachalnik - Miłość przestępcy.pdf/126

Ta strona została przepisana.

że żyję z tobą, dobrze, że przyszedłeś i wybawiłeś mnie od ich towarzystwa, byliby mnie chyba zamordowali.
Po raz pierwszy, Róża przekonała się naocznie o herkulesowei sile kochanka i nagle uczula się dumna i uspokojona.
— Dopóki mam go za obrońcę, mogę się nie obawiać swych wrogów — myślała.
— Pamiętaj, żebyś go nie znała! Mnie się zdaje, że coś tam kiedyś musiało być między wami. Przypomnij sobie, może to jeden z tych „zapasowych“, a że ich widać zbyt wielu miałaś, wiec nic dziwnego, że o tym zapomniałaś — mówił z ironją w głosie.
— Nie, nie, ja go wcale nie znam — broniła się Róża niepewnym głosem.
Nie słuchał jej już, bo zatopiony nagle w myślach, zaczął nerwowym krokiem spacerować po pokoju, mrucząc do siebie jakieś niezrozumiałe słowa i gestykulując od czasu do czasu. Zapomniał, że się znajduje we własnem mieszkaniu, miarowym krokiem przemierzał niezmordowanie pokój od ściany do ściany, jakby się znajdował w celi więziennej i podczas, gdy posłuszne nogi, niosły go jak automaty, myśl pracowała, tworząc skojarzenia logiczne, roztrząsając przesłanki i wysnuwając wnioski.
— Florka za mną oddawna strzela oczami, a stary „katorżnik“ pragnie mnie mieć za zięcia — rozmyślał — ale to równałoby się zaprzedaniu. Musiałbym zostać złodziejem do końca życia, a ja tego przecież