Strona:PL Urke Nachalnik - Rozpruwacze.pdf/120

Ta strona została przepisana.

za sobą. Ujął delikatnie Anielę pod rękę i skręcili w boczną ulicę.
— Dokąd mnie prowadzisz? — przytuliła się do niego zawstydzona.
— Sam nie wiem, — uśmiechnął się Janek.
— Nie boisz się wałęsać ulicami?
— Naumyślnie to robiłem, życie moje nie ma wartości bez ciebie. Jakby na złość policja mnie nie dostrzega.
Aniela spojrzała mu badawczo w oczy.
— A teraz także chcesz wpaść w ich ręce?
— O nie! Chciałbym tylko być tak niewinnym, jak ty jesteś, kochana.
Dłuższą chwilę kroczyli obok siebie w zamyśleniu. Aniela przystanęła i zawołała smutnym głosem:
— Co masz zamiar robić ze sobą?
— Chodź, droga, uciekniemy w świat, gdzie oczy poniosą. Urządzimy się tam, gdzie nikt nie zna mojej przeszłości. Zapomnimy co było i rozpoczniemy nowe życie. Będziemy razem szczęśliwi… bardzo szczęśliwi...
Aniela spuściła głowę, a dwie wielkie łzy stoczyły się po jej przybladłych policzkach. Janek zauważył to i zrozpaczony wybuchnął:
— Nie płacz! Nie mogę znieść twoich łez. Rzucę się pod pierwszy lepszy tramwaj.
— Jakam nieszczęśliwa, — wybuchnęła Aniela płaczem, chwytając go za rękę.
— Ciszej. Ludzie patrzą na nas. Zapominasz, że znajdujemy się na ulicy.
Zatrzymał nadjeżdżającą taksówkę. Aniela zajrzała mu badawczo w oczy, kiedy niemal gwałtem wepchnął ja do taksówki.
Przytuliła się do niego w pełni zaufania, jak jeszcze nigdy. Wyczuła kobiecym instynktem, że prowo-