Strona:PL V Hugo Pracownicy morza.djvu/216

Ta strona została przepisana.

samemu się odsłonić to zwycięstwo, to upojenie, to bezwstyd zuchwały i zadowolony, to nicość rozkiełznana, wszystko znieważająca. Najwyższe szczęście.
Takie pomysły nie zdają się godzić z obłudą, a jednak godzą się z nią łatwo. Każda podłość jest konsekwentna. Miód jest żółcią. Óbłudnik jako zupełny niegodziwiec ma dwa bieguny przewrotności: z jednej strony jest świętoszkiem, z drugiej rozpustnicą. Jego szatańska płeć jest dwoista; to straszliwy hermafrodyta złego. Sam się zapładnia, rozradza i przetwarza. Chcesz go widzieć ponętnym, patrz z jednej strony, chcesz widzieć okropnym, obróć go.
Wszystkie te myśli plątały się w głowie Clubina. Nie wiele je pojmował, ale wielce rozkoszował się niemi.
Piekielny płomyk migający w nocy — taka była kolej myśli w tej duszy.
Clubin pozostał jakiś czas w zadumaniu. Spoglądał na swoją uczciwość jak wąż na skórę, którą zrzucił.
Wszyscy wierzyli w tę uczciwość, nawet i on sam cokolwiek.
I po raz drugi wybuchnął śmiechem.
Będą myśleć, że nie żyje, a on był bogaty; że zginął, a on uratowany. Co on za zręcznego figla wypłatał głupocie powszechnej!
A w tej powszechnej głupocie mieścił się i Rantaine. Clubin pomyślał o Rantaine z nieograniczoną wzgardą. Wzgarda kuny dla tygrysa. Rantaine chybił w tem, co zamierzał — udało się to jemu, Clubinowi; Rantaine oddalał się jak żak, zawstydzony, Clubin znikał tryumfujący.
Tamten urządzał sobie przyjemne legowisko w norze złego czynu; on to — Clubin, zajął je dla siebie.
Nie miał stanowczego planu na przyszłość. W że-