Strona:PL V Hugo Pracownicy morza.djvu/240

Ta strona została przepisana.

— Dobrodziej przysyła mię zapytać, czy człowiek z Pustkowia będzie u siebie jutro rano.
— Nic nie wiem.

III.
Nie kuś biblji.

W ciągu dwudziestu czterech godzin, które nastąpiły po otrzymaniu smutnej wiadomości o Durandzie, Mess Lethierry nie spał, nie jadł, nie pił; pocałował w czoło Deruchettę, wypytał o Clubina, o którym jeszcze nie było wiadomości, podpisał deklarację, jako niema zamiaru kogokolwiek oskarżać i kazał wypuścić Tangrouille’a na wolność.
Cały dzień następny, na wpół wsparty o stół kantoru Durandy, nie stał, nie siedział, i łagodnie odpowiadał na czynione mu zapytania. Zresztą, gdy ciekawość została zaspokojoną, Bravées znów stało się samotne. Pod pozorem litowania się nad niedolą, kryje się nieraz chęć wywiedzenia się i wyszpiegowania. Drzwi zostały zamknięte i Lethierry pozostał sam z Deruchettą. Błyskawica, która mignęła w oczach starego Lethierry, zagasła, a wrócił ponury wyraz spojrzenia, jaki miał od początku katastrofy.
Niespokojna Deruchettą usłuchawszy rad Gracji Dulcynei, nic nie mówiąc, położyła na stole parę pończoch, których robotą Lethierry był zajęty, gdy otrzymano niepomyślną wiadomość.
Starzec gorzko się uśmiechnął i rzekł:
— Jak widzę, myślą żem zgłupiał.
I po kwadransie milczenia dodał: