Strona:PL V Hugo Pracownicy morza.djvu/376

Ta strona została przepisana.

marzeń ma w sobie coś wprawiającego w osłupienie. Zdaje się, że słyszysz upadający jakiś sprzęt w komnacie olbrzymów.
Był huk, ale nie było elektrycznego błysku — jakby ten piorun był czarny.Znowu nastała cisza; pewien rodzaj przerwy, jak gdy się zajmuje stanowisko. Potem ukazały się zwolna jedna po drugiej wielkie bezkształtne błyskawice. Błyskawice te były nieme. Żadnego huku. Za każdym połyskiem wszystko się rozświetlało. Ściana chmur była teraz jaskinią — miała sklepienia i arkady. Widać tam było zarysy olbrzymich głów, wyciągnięte szyje, słonie z wieżami na grzbietach ukazywały się i nikły. Słup mgły prosty, okrągły i czarny z białą parą u szczytu, naśladował komin olbrzymiego i zatopionego parowego statku, który pod wodą rozpalał ogień i dymił. Płachty chmur falowały. Zdało się, że widzisz fałdy chorągwi. Pośrodku, pod czerwonym pokładem zagnieżdżał się nieruchomy związek gęstej mgły, bezwładny, nieprzenikliwy dla iskier elektrycznych — rodzaj szkaradnego płodu w łonie burzy.
Wtem Gilliatt poczuł podmuch, dotykający jego włosów. Trzy czy cztery wielkie krople deszczu rozbiły się tuż obok niego o skałę. Potem nastąpiło drugie uderzenie piorunu. Wiatr się zerwał.
Ciemnicy przebrało się cierpliwośći! pierwsze uderzenie piorunu wzruszyło morze, drugie rozszczepiło ścianę od góry do dołu; zrobił się w niej otwór i lunął przezeń wszystek deszcz zawieszony w powietrzu. Szpara stała się rozwartą paszczą, pełną deszczu; burza nią się chlusnęła.
Chwila była straszliwa.
Ulewa, huragan, pioruny, błyskawice, fale do obłoków skaczące, piana, huk, szalone kurcze, krzyki,