Strona:PL V Hugo Pracownicy morza.djvu/422

Ta strona została przepisana.

Straszna rzecz! krypa zaciekała.
Podczas jego nieobecności napełniała się powoli. Przy obecnem przeciążeniu krypy, dwadzieścia cali wody było dodatkiem niebezpiecznym. Jeszcze trochę, a zatonęłaby. Gdyby powrócił o godzinę później, prawdopodobnie ujrzałby nad wodą tylko komin i maszt.
Nie było do stracenia ani chwili. Należało wyszukać szparę, przez którą wciskała się woda, zatkać ją, potem łódź wypróżnić, albo przynajmniej ulżyć jej. Pompy Durandy zginęły podczas rozbicia. Gilliatowi pozostawało tylko szufla.
Przedewszystkiem trzeba było wynaleźć szparę. To było najnaglejsze.
Gilliatt wziął się natychmiast do roboty, nie ubierając się nawet i drżący. Nie czuł już ani zimna, ani głodu.
Krypa napełniała się ciągle. Na szczęście nie było wcale wiatru. Najmniejsze wstrząśnienie zatopiłoby ją.
Księżyc zaszedł.
Gilliatt po omacku, schylony, więcej jak do połowy zamoczony w wodzie, szukał długo. Nakoniec odkrył uszkodzenie.
Podczas burzy, właśnie w owej krytycznej chwili, gdy krypa się wygięła, potrąciła dość silnie o skałę. Jedna z wypukłości mniejszej skały Douvres zrobiła w prawym boku łodzi otwór.
Na szczęście, szpara ta, jakby na zdradę, zrobiła się przy połączeniu dwóch balów; dlatego, gdy podczas największej burzy Gilliatt oglądał krypę pośpiesznie i pociemku, nie mógł dostrzec uszkodzenia.
Tem niebezpieczniejszy był otwór, że szeroki — ale przynajmniej w miejscu niezagłębiającem się w wodę przy dobrym stanie statku. Teraz jednak kiedy się