Strona:PL Verne - Czarne Indye.pdf/123

Ta strona została przepisana.
— 115 —

w starym zamku i odbywają w nim dziwne skoki i sarabandy. Jakób, chociaż był śmiałym i dziarskim chłopcem, nie byłby się jednak odważył przygrywać im do tańca na swojej dudzie.
— Stary Nick wystarcza im zupełnie — mówił — i nie potrzebuje mnie do dopełnie­nia swej piekielnej orkiestry!
Te dziwaczne zjawiska stanowiły zwykle temat bajań wieczornicowych. Jakób posiadał też cały repertuar legend o damach ognistych i był w swoim żywiole, gdy przyszło do opo­wiadania.
Podczas ostatniej wieczornicy, która za­kończyła uroczystą zabawę w Irvine, i na któ­rej piwo »ale«, wódka i wisky płynęły obfi­cie, Jakób Ryan zaczął znów opowieść na swój temat ulubiony ku wielkiej radości, a równocześnie ku wielkiej trwodze całego towarzystwa.
Wieczornica odbywała się w dużej stodole folwarku Melrose, na granicy wybrzeża. Tęgi ogień koksowy palił się na szerokim trójnogu, w samym środku zgromadzenia.
Na dworze burza szalała. Mgły gęste za­krywały fale, które silny wicher północno-za­chodni spędzał do brzegu. Noc ciemna zupełnie, ani najmniejszego rozjaśnienia wśród chmur, choćby na chwilę. Ziemia, niebo i woda