Strona:PL Verne - Czarne Indye.pdf/165

Ta strona została przepisana.
— 157 —

— Bo... jak wiesz... Henryku! Te istoty, zamieszkujące otchłanie... nie są w niczem do nas podobne!
— Przeciwnie, Jakóbie, one są do nas podobne!
— O, stanowczo temu zaprzeczam... Zresztą, czyż nie możesz przypuścić, że się tutaj jakiś waryat dostał?
— Waryat! — odrzekł Henryk — Waryat, któryby tak logicznie myślał. Waryat, ten złoczyńca, który, od chwili zerwania drabin szybu Yarow, nie przestał nas prześladować!
— Przecież teraz nic złego nie robi, Henryku. Od trzech lat żaden czyn tego rodzaju nie został ponowiony ani przeciw tobie, ani przeciw twoim.
— Mniejsza z tem Jakóbie— odrzekł Henryk. — Mam przeczucie, że ta istota złośliwa ktokolwiek ona jest, nie wyrzekła się swoich zamiarów. Nie mógłbym sam określić dlaczego ci to mówię. To też Jakóbie, w interesie nowej eksploatacyi, chciałbym wiedzieć, kto ona jest i skąd pochodzi.
— W interesie nowej eksploatacyi? — zapytał zdziwiony Jakób.
— Tak jest. Nie wiem, czy się mylę, ale w tej całej sprawie widzę interes przeciwny naszemu. Myślałem często nad tem, i zdaje mi się, że mam słuszność. Przypomnij sobie tylko