Strona:PL Wójcicki - Klechdy.djvu/30

Ta strona została przepisana.

Podstawowe, czyli raczéj rdzenne wyobrażenia klechdy: poczucie się do winy po spełnionym występku, konieczność pokuty i zadość uczynienia, rozgrzeszenie przez skruchę i ofiarność — te kardynalne punkta moralności chrześciańskiéj, liczą się do naczelnych artykulów wiary i naszych takoż praojców Aryów. (Zob. Rig-vedę, VII, 86, 7; VIII, 87, 7). Przeświadczenie, że zły czyn przodków spada na potomków i odkupienia wymaga, przeświadczenie stanowiące zawiązek powieści o Madeju, nie mniéj mocno ugruntowaném było w duszy Hindusów (Rv. VII, 86, 5). Obrzędowe nawet szaty skruchy, akt spowiedzi i rozgrzeszenie z ust przełożonego, „mędrca“, z nie mniejszą słusznością odnieśćby się dały do źródeł Wedyjskich (Rv. VII, 86, 3, i Atharya-veda IV, 16, 2). Cała dynamiczna strona klechdy, walka ze złem, fatalnie ciążącém na jéj progach, nigdzie należytszego tłómaczenia nie znajdzie, jak w ogólnych, zasadniczych pojęciach Aryów o kataklizmice genezyjnym, z którego się za pracowitą wolą bogów, wyłonił następnie porządek rzeczy. Szczegół dalszy więcéj jeszcze jest uderzającym. W baśni naszéj, wojnę złemu pierworodnemu wypowiada młodzieniec, dziecko, na co komentarza nie znajdziemy w żadnéj innéj mitologii, okrom Wedyjskiéj; Rig-veda po razy kilkanaście powtarza nam: „Na początku powstało dziecię błyszczące jako złoto“ (X, 121, 1),,, O Agni, dziecię pełne siły, którego pieśń stawia na początku jako zwycięzcę“ (II, 6, 2). W czém atoli najwidoczniéj przebija aryo-wedyjski początek wyobrażeń, składających treść powieści o Madeju, a zostających w związku z późniejszą ich transformacyą w duchu chrześciańskim, to w relacyi klechdy o piekle. Jakkolwiek rzadkie są niezmiernie wzmianki w Rig-vedzie o miejscu przeznaczoném na karę dla zbrodniarzy, to jednak nie ulega wątpliwości, że miejsce owe pradziadowie nasi Aryc przedstawiali sobie zawsze w kształcie czegoś ściskającego, krępującego, i na chłodno, że tak powiem, męczącego ciało grzesznika, w kształcie tortury zębatéj, gniotącéj i szarpiącéj. „Uwolń nas, o Varuna, od tych łańcuchów, co nas ściskają od góry, od dolu, ze środka“ (Rv. I, 25, 21). „Czyniący nieprawość rzucony będzie w przepaść nasadzoną zębami siedm po siedm i trzykroć razy (Atharva-veda, VI, 16, 6). Nie jestże tu więcéj niżli trzeba materyału na zbudowanie straszliwego owego łoża, na którém konać będzie zły duch Madhou, a pod które późniejsze dopiero wieki siarczysty jeszcze, w dodatku, podłożą ogień?
Tyle o źródle podań i kazek naszego ludu.
Przechodząc teraz z kolei do trzeciego i ostatniego pytania, do kwestyi pożytku klechd w umysłowéj i społecznéj gospodarce naszéj, pozwólcie, panie Kazimierzu, że ją bez ceremonii już żadnéj, zwiążę dalszym ciągiem hypotezy, najlepszéj jaką kiedykolwiek w życiu uczyniłem — hypotezy o przyszłych odwiedzinach Waszych. Tylko co właśnie wróciliśmy z pierwszéj po Paryżu przechadzki, znużeni, zmęczeni, pełni w uszach wrzawy i stołecznego huku, tego samego huku, któremu z taką daremną zaciętością bronił się niegdyś nieśmiertelny twórca „Pana Tadeusza“. Odpoczynek najprawowitszą jest pracy