Strona:PL Wójcicki - Klechdy.djvu/53

Ta strona została przepisana.

obliczem przychodzi: królewna śmiercią im zagroziwszy, zmusiła do wydania Walgerza. Poczęła go dopiéro zapalczywiéj miłować, a potem i do siebie na pokój wzywać[1]. Tam postanowiła, widząc przeszkody od ojca, uciec z Walgerzem do Polski.
Ale zazdrosny Arinald wywiedział się tajemnicy, śpieszy do swego królestwa, przez które musiał Walgerz powracać, i na Renie zakazawszy przewoźnikom, aby mniéj nie brali jak grzywnę złota, starali się przytém uciekającego zatrzymać.
Walgerz z Helgundą wkrótce nadbiega, rozkazuje surowo przewoźnikom, by go co prędzéj na drugi brzeg wysadzili; a gdy ci zatrwożeni, posłuszni Walgerzowi, zażądali zapłaty, ten rzuca złoto, wpław Ren przebywa, i ku Polsce śpieszy.
Arinald dowiaduje się, że Walgerz już Ren przebył, uzbraja się co prędzéj, dosiada bieguna i dopędza przeciwnika.
— Stój zdrajco! wołał nań zdaleka — przewozu nie zapłaciłeś i królewską córę’s ukradł!
— Kłamiesz! — odwróciwszy się Walgerz odpowiedział — przewóz zapłaciłem, a córa królewska dobrowolnie ze mną jedzie.
Popędliwy Arinald wyzywa go na pojedynek, z warunkiem, że kto zostanie zwycięzcą, zostanie panem i królewnéj, i łupu przeciwnika.
Rozpoczyna się bójka. Helgunda, co stała za Walgerzem, życząc mu zwycięztwa, była bodźcem Arinaldowi, stojąc mu na oczach. Niemiec zagrzewany jéj widokiem, parł silnie Walgerza, tak, że ten cofać się przymuszony, ujrzał przed sobą kochankę, dla któréj bój zacięty toczył. Widok jéj zapalił go mocniéj; uderza, obala wroga na ziemię i bez litości zabija[2]. Zdziéra zbroję, a ze zwycięzkim łupem i królewną powraca do zamku swojego Tyńca.
Ale zaledwie przybył, poddani żałobliwie się uskarżali na Wisława pięknego, książęcia Wiślickiego, z rodu Popiela jeszcze, o ciężkie krzywdy, jakich doznawać musieli. Walgerz gdy napróżno żądał sprawiedliwości, rozgniewany zbiera swoje rycerstwo, i w jednéj bitwie rozbiwszy Wisława chorągwie, samego jak brańca okuć rozkazał, i do wieży wsadził na zamku Tynieckim.

Wkrótce na rozkaz króla, Walgerz pośpieszył stanąć ze swoim zastępem do obrony granic. Helgunda rozpaczała przy odjeździe męża. Gdy zajęty wyprawą rycerską długo nie przybywał, Helgunda opływając we wszelkie dostatki, poczęła tęskniéć i zwierzyła się wiernéj służebnice z uskarżeniem: „żem ani dziewka, ani żona, ani téż wdowa“.

  1. Własne słowa Bartosza Paprockiego z dzieła: „Herby Rycerstwa Polskiego“, 1584 r.
  2. Godzisław Baszko, kronikarz.