Strona:PL Władysław Łoziński - Oko proroka.djvu/252

Ta strona została przepisana.
XVII


JAK SIĘ SPISAŁ MATYSEK


Zatrzymać się miał pan Zachnowicz kilka dni jeszcze w Kamieńcu, a droga do Lwowa miała być długa, bośmy bardzo powoli jechali i częste odbywali popasy i noclegi dla onych koni, które pan Zachnowicz przywieść chciał do domu gładkie i zdrowe, aby ognia i formy nie utraciły, tedy że kamienieccy Ormianie swoją pocztę mieli, napisałem dwa listy, jeden do pana Niewczasa, drugi do matki, prosząc, aby jej to pismo moje panna Marianeczka przez pana Zybulta wysłała. Radowałem się bardzo pisząc te listy, bom w duszy widział, jak się matka ucieszy, kiedy się dowie, żem ojca z pogańskich rąk tak szczęśliwie wydobył i sam z nim razem do niej powracam.
Za to mój ojciec, czym do dom było bliżej, tym był smutniejszy, bom mu ukryć tego nie mógł, że podstarości i Kajdasz wójtostwo mu odebrali i matkę z jej dziedzictwa tak niegodziwie wygnali, a tak nas wszystkich w dziady obrócili. Gryzł się i lamentował coraz bardziej, że aż żałość brała patrzeć na to zmartwienie, to znowu wpadał w gniew okrutny, srodze się prrzegrażając podstarościemu i hajdukowi, jako im obom siekierą głowy na trzaski porąbie, choć mu