Strona:PL Władysław Orkan-W Roztokach tom I 144.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

żeby dzień cały w kościele siedziały. Jużbych za ten czas sto odpustów uzyskał, zabrał je do torby i zaniósł na sam wierch Obidowca. A te siedzą. Wymiarkowania żadnego. Jak dopraśnie obrazu, toby ślęczała przed nim trzy dni i trzy noce. Niech sie chałupa spali, niech ludzie poschną z turbacji o nią, nic ją to nie obchodzi. Z takiej wiary ani niebu żadnej korzyści, ani piekłu. Bo żeby sie to modliły, jak dusze myślące, ale nie! Paciorki i paciorki, wiecznie te paciorki. Taki sam pożytek z przesypowania piasku, abo z rachowania ziarn na popróżnicy. Ale śmiej powiedzieć głośno, to ci od heretyków bądźkto nawymyśla. Bo każdy ino wtedy święty, jak o cudze sumienie idzie.
Nie myślał też głośno, bo i zresztą nie tak mu chodziło na razie o te pacierze, jak o Hankę. To go pocieszało tylko, że razem są, a siostra, jako starsza, dopilnuje przecie, by się jego utrapieniu krzywda od ludzi nie stała.
— One tu przecie muszą wyjść... — powtarzał i snuł się pomiędzy ludźmi, wypatrując oczy. — Żeby spotkać jakiego człeka od nas...
Ale nie widział nikogo z Przysłopia.
Za to miał czas przypatrzyć się, i zblizka, narodom okolicznym, czego nie zaniedbał, skoro go już opuściła gorączka szukania, bo nie trafi się tak prędko sposobność widzenia tylu razem