Muzyka winna poić nas dźwiękami swemi,
Nigdy też nie widziałem, jak bogini chodzi,
A wiem, że moja dama dotyka się ziemi.
Lecz przebóg, luba moja ma ten urok dla mnie,
Co inne, przez poetów wysławiane kłamnie.
131. Taka, jak jesteś, równym dyszysz okrucieństwem,
Jak te, które ich piękność okrucieństw uczyła;
Wiesz, że me serce, jęte miłosnym szaleństwem
Uważa cię za piękną, żeś nad skarby miła.
Niejeden, widząc lica twe, zapewniać będzie,
Że wielkiej łez miłosnych nie wycisną rzeki,
A ja nie mam odwagi rzec mu „Jesteś w błędzie”;
Przysięgam na to, kiedym od ludzi daleki.
By świadczyć, że przysięga nie była fałszywa,
Ilekroć tylko na myśl przyjdą mi twe lica,
Łza po łzie strumieniami z oczu moich spływa;
Każda, co czarne, chwałą piękności zaszczyca.
Nie ma w tobie czarnego nic poza czynami
I stąd potwarz, co mianem brzydoty cię plami.
132. Ja za litość nade mną kocham twe źrenice;
Kiedy twe serce wzgardą mnie zabija, one,
Odziane w piękny kolor, piękne żałobnice,
Patrzą na moją nędzę, współczuciem przyćmione.
I zaiste, porannym wyzłocone słońcem,
Smagłe policzki wschodu nie błysną wspanialej,
Ni wielka gwiazda, która jest wieczoru gońcem,
Tak cudnie zachodniego nieba nie rozpali,
Jak ta żałobna para twoją twarz rozświeci;
Więc niech i serce twoje wzruszą me męczarnie,
A litość, która w tobie blask urody nieci,
Niech całą twą istotę nasyci, ogarnie,