Strona:PL Wacław Nałkowski-Jednostka i ogół 160.jpeg

Ta strona została przepisana.

ujemną. Nie sądzę, aby kwestya była tak prosta. Zdaje mi się, iż wielki artysta, brzydząc się, sztucznie, mechanicznie lub nawet gieszefciarsko dolepianą do dzieła, tendencyą — tendencyą, że tak powiem tendencyjną, nie może jako dusza wszechobejmująca, syntetyczna, nie nosić w sobie, nie uznawać, tendencyi organicznej, że tak powiem immanentnej (Ada Negri!). Artysta, jak i uczony, pozbawiony tego organu, czy tego zmysłu, byłby takim samym, uboższym we wrażenia, kaleką duchowym, jak człowiek, pozbawiony np. słuchu, jest kaleką fizycznym.
Przypuśćmy jednak, że to podstawa zbyt obszerna, a zatem sporna, stanę więc w obronie Zoli na podstawie węższej, na podstawie sztuki beztendencyjnej, aspołecznej, „czystej“. Stając jednak nawet na tej podstawie, nie można przecież nie uwzględnić punktu widzenia historycznego. Otóż jak w historyi rozwoju wiedzy epoka syntezy nie powinna lekceważyć epoki analizy, bo tylko dzięki tej ostatniej mogła ona się wznieść do wyższych uogólnień, nie tracąc pod nogami gruntu, tak w historyi sztuki epoka idealnych „niebosiężnych“ wzlotów nie powinna patrzeć z lekceważeniem na epokę realizmu, bo tylko dzięki jej może ona wzlot swój rozpocząć z wyższego poziomu; tylko dzięki jej we wzlocie tym nie będą jej przeszkadzały różne złudzenia, niby ciężkie kajdany; tylko dzięki jej, dzięki jej pracy pszczelnej, może ona użyć tęższego wosku do swych ikarowych skrzydeł i wzbić się wyżej ku słońcu.
Wprawdzie rozumiem to dorze, a nawet odczuwam „mistycznie“, że epoki analizy, realizmu, są w dziejach rozwoju ludzkości jedynie epokami środ-