Strona:PL Wacław Nałkowski-Jednostka i ogół 474.jpeg

Ta strona została przepisana.

Zamek, na którym brzmiało wesele,
Wieczna żałoba pokryje,
Na wałach dzikie porośnie ziele
W bramie pies wierny zawyje.

Co do prozaicznej kwestyi, która ściągnęła mię do Bodzentyna, to w tutejszej restauracyi nie mogłem się zbyt odrestaurować: dostałem niestety tylko jakiejś siekaniny i raków; mówię „niestety“, gdyż siekaniny w restauracyach mają dla mnie zawsze w sobie coś mistycznego, wiadomo zaś, iż chodziło mi o rzeczy „pozytywne“; zresztą mistycyzm w potrawach działa na mnie przygnębiająco, gdyż przypomina mi owe słowa wieszcza: „a ktoby chciał wszystkiego rozumem dochodzić — i umrze i nie będzie umiał w to ugodzić“. Rzeczywiście: co było w tych siekaninach, to mógłby wiedzieć chyba tylko jasnowidzący; ja jedno tylko mogę twierdzić na podstawie studyów — petrograficznych, że głównemi właściwemi składnikami były: pieprz i sól; reszta to tylko akcesorya i wtrącenia. Ale czegoż nie strawi żołądek podróżnika: wszakże bezwątpienia na tej podstawie zwolennik analogii, Kneip na wszystkie dolegliwości żołądka każe pić napar z podróżnika (cicchorium intybus).
Restaurator w Bodzentynie grubo mi zaimponował, a nawet przestraszył: przedewszystkiem dał mi bardzo dwuznaczne zapewnienie, że kto u niego jadł raz jeden, nigdy już gdzieindziej jeść nie będzie; powtóre jako ekskapelmistrz teatrów ogródkowych, czy też kelner, który zwiedził wszystkie stolice Europy, znał wszystkie hotele i tingetangle, usiłował mi zaimponować wiedzą geograficzną. Przypomniał mi tem