Strona:PL Wacław Nałkowski-Jednostka i ogół 507.jpeg

Ta strona została przepisana.

jakby silnym wiatrem miotane. Oba brzegi Wisły są tu jednostajne, nizkie; po prawej ta płaszczyzna nadbrzeżna ciągnie się do skraju horyzontu, jako nizina Galicyjska, po lewej — jest ograniczona przez dalekie wyniosłości wyżyny Sandomierskiej.
Jednostajność brzegów pozwala mi spojrzeć na statek. Kajuta »de la première« z wszelkiemi wygodami: siedzenia aksamitne, umywalnie, lustra, przed któremi damy porządkują swe toalety, podczas gdy solidni panowie, wyciągnięci, śpią na sofkach, niewiele się troszcząc o wdzięki Wisły i blaski poranku. Druga klasa natomiast niewymownie brudna i śmierdząca; po rogach kiwają się, tyłem do publiczności odwróćeni żydzi, sądząc zapewne, że tem sprawiają Panu Bogu szczególniejszą przyjemność. Siedząca na twardej ławie, wynędzniała kobieta czegoś płacze; jakaś tłusta jegomość patrzy z poczuciem wyższości na taką „niepraktycznosć“, „niezaradność“ i t. d. i ofuka szorstko: „czego to płakać — trzeba wszystko Bogu ofiarować, Bóg zasmuci, Bóg pocieszy — Bóg może pani jeszcze wszystko odmienić“. — A no w takiem podłem pomieszczeniu biedni ludziska muszą się przecież czemś pocieszać — Mundus vult decipi...
Zbliżamy się do Zawichosta, wyżyna z lewej strony znów przystępuje do Wisły, ale zbocza jej już są żółte prawie do samego dołu; od wody dzieli je tylko jakaś wązka smuga szara. Mijamy liczne tratwy, na których stoi strażnik austryacki z pobliskiej komory i załatwia jakieś formalności. Na niższej części wyżyny wznosi się Zawichost z dwoma kościołami; stajemy; u spodu zboczy występuje wapień i tu są jego łomy. Odtąd i brzeg prawy nieco się podwyższa,