Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Bożek Miljon.djvu/148

Ta strona została uwierzytelniona.

Teraz Horecki poznał taktykę przeciwnika; chciał on żądania swoje mierzyć słowami jego. W tym targu około którego krążyli od początku, nikt nie chciał pierwszy wymówić cyfry.
Od bardzo dawna ex-kamerdyner był dla hrabiego złowrogiem widmem, czemś nakształt chmury brzemiennej gromem na horyzoncie powodzeń jego. Ciarkowski wiedział o tem, i wiecznie nienasycony otwierał usta, które mu złotem trzeba było zamykać; a teraz nowy fakt dawał mu nowe prawa. Blizkie małżeństwo Wilhelma, o którem z pewnością wiedzieć musiał, podwajało jego bezczelność; czuł całą ważność chwili, i z pewnością chciał ją wyzyskać — a śmiałe słowa jakie wymawiał, imie Kiljana którem pierwszy raz się posiłkował, mogły być dla hrabiego skalą jego żądań. Więc hrabia milczał czas jakiś, ważąc w myśli wysokość summy jaką ofiarować było potrzeba. Ale i Ciarkowski korzystał z tego momentu rozejmu wśród walki jaką toczyli obaj; i on także obrachował szybko sprawione wrażenie, a urywane słowa hrabiego, bezsilny hamowany gniew, i łaskawy zwrot ostatni, zamieniał także na cyfry. I czemużby raz naprawdę nie miał wyjść ze swego położenia? Skoro spuścizna Juljusza Horeckiego nie dostała się jego synowi, byłto więc łup przeznaczony dla najzręczniejszego. Dla czegoż on tym najzręczniejszym być nie miał? Żądania jego rosły w miarę jak zaspokojone bywały;