Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Bożek Miljon.djvu/37

Ta strona została uwierzytelniona.

dla nas tylko przyjemnością, ale potrzebą niezbędną; choroba to zbytek na który nas nie stać. Nie wolno nam poddawać się rozdraźnieniu nerwów, nie wolno nam zważać na ból żaden; nieubłagana konieczność każe nam iść naprzód, bo biada temu co ustaje na drodze. Bądź jak bądź, w dniu każdym trzeba sił nabrać na jutro, więc nie można zapominać o posiłku.
— Masz pan słuszność — odparła dziewczyna z pewnym dreszczem przerażenia — wiele bardzo nauczyć mi się potrzeba.
I zniechęcona oparła głowę na ręku; te powszednie prawdy zbyt twarde były dla niej.
— Więc — dodała po chwili — na co walczyć; czyż śmierć nie jest lekarstwem na wszystko?
Nie był to czczy frazes rozpieszczonego dziecka, ale ostatni wyraz istoty, która długo bardzo znosiła nad siły. Kiljan spojrzał na nią z wyrzutem, i wzruszenie silniejsze od woli wybiło mu na twarz. Mógł jej powiedzieć, że nie umiera się od razu; że choroba w nędzy, to opuszczenie, to głód i zimno najczęściej; a śmierć to prawie zawsze łóżko szpitalne, w ogromnej sali pośród jęków, skarg, wyrzekań; że nim się skona, trzeba patrzeć na konanie drugich, i widzieć ich konwulsje przedśmiertne. Ale nie uczynił tego; zrozumiał że nie pora była dodawać goryczy i trwogi tej zbolałej kobiecie, i rzekł tylko z przymuszonym uśmiechem: