Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Bożek Miljon.djvu/58

Ta strona została uwierzytelniona.

ny, a brat przeciwnie przywiózł ogromny majątek, który rzucił blask nowy na starożytny ród Horeckich. Rzecz więc jasna jak słońce, że w działach oszukanym być nie mógł. Szeptano także, iż brat ten miał jedynaka syna, którego umierając powierzył opiece stryja; że syn ten potem odsuniętym został od mienia ojca, i przepadł bez wieści.
Byli tacy co utrzymywali, że widywano go w gronie ubogiej młodzieży uczęszczającej do uniwersytetu; że nosił nawet ubranie rzemieślnika — ale to już wyglądało na bezsensowne bajki, wymyślone przez zawistnych. Przecież w pewnym świecie takie rzeczy się nie dzieją; przecież hrabia Feliks kochał synowca jak własnego syna — a człowiek jego stanowiska i ugodzenia nie mógł się czegoś podobnego dopuścić. Zresztą są prawa i sądy, nie dozwalające pokrzywdzeń takich — a nikt nigdy nie słyszał, by ogromna fortuna hrabiego Juljusza zaprzeczaną była bratu jego, który od lat dziesięciu używał jej spokojnie, i nawet stracił jej część znaczną.
I to wszakże nie było rzeczą dziwną wcale, bo człowiek tak jawnie dobroczynny, musiał wiele więcej tracić tajemnie na szlachetne uczynki; zapewne wspaniałość serca unosiła go po za granice rozsądku — i wspomagając drugich zapominał o sobie. Tak przynajmniej twierdzili ci, co zbliska znając hrabiego, zasiadali za jego stołem, jeździli jego powozami, ścigali się na jego koniach; a przecież onito